lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Delhi  
Zdobienia na gopurach świątyni Sri MeenakshiMadurai, Indiefoto: Krzysztof Stępieńźródło: transazja.pl
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
Booking.com

Najnowsze artykuły

Flames of... Baku

Top of the top - Iran!

Oman - to zdecydowanie więcej niż jedyne państwo na literę "O".

Nepal - My first time

e-Tourist Visa do Indii - wyjaśniamy szczegóły

Stambuł z zupełnie innej perspektywy

Cud w indyjskiej Agrze na miarę drugiego Taj Mahal

Do Mongolii bez wizy

Muktinath (Jomsom) Trekking - profil wysokości i statystyka

Bezpłatne wycieczki po Dosze dla pasażerów Qatar Airways

Do Indonezji bez wizy

Wiza do Indii wydawana już na lotnisku?

Poznaj Azję Centralną oglądając animowane filmy

Co wiesz o Azji Centralnej?

Bilet na indyjski pociąg tylko na 60 dni przed odjazdem?

Turkish Airlines poleci do Kathmandu!

China removes tariffs on Australian wine

Two more abusers at J-pop predator's company

The China smartphone giant taking on Tesla

Australia debates seizure of Insta-famous magpie

US urges fair legal process for India opposition leader

Thailand moves to legalise same-sex marriage

Aussie Rules football denies it has a cocaine problem

Mongolia ex-PM bought NYC flats with corrupt funds - US

North Korea censors Alan Titchmarsh's trousers

China hits out at US and UK over cyber hack claims

Gaza starvation could amount to war crime, UN human rights chief tells BBC

Hostages’ relatives arrested as Gaza talks break down

Israel, Hezbollah trade strikes over Lebanon border

Israel says UN resolution damaged Gaza truce talks

Gaza aid drop in sea leads to drownings

UN rights expert accuses Israel of acts of genocide

Israel cancels US talks after UN Gaza ceasefire vote

Bowen: Biden has decided strong words are not enough

At Gate 96 - the new crossing into Gaza where aid struggles to get in

South Gaza hospital closed after evacuation - paramedics

Miasta Azji

 Lanzhou

warto zobaczyć: 4
transport z Lanzhou: 3
dobre rady: 8

wybierz
[opinieCount] => 0

 Pekin

warto zobaczyć: 27
transport z Pekin: 5
dobre rady: 60

wybierz
[opinieCount] => 0

 Qufu

warto zobaczyć: 7
transport z Qufu: 1
dobre rady: 11

wybierz
[opinieCount] => 0

 Luoyang

warto zobaczyć: 4
transport z Luoyang: 5
dobre rady: 13

wybierz
[opinieCount] => 0

 Xi'an

warto zobaczyć: 10
transport z Xi'an: 2
dobre rady: 19

wybierz
[opinieCount] => 0

 Labrang

warto zobaczyć: 5
transport z Labrang: 2
dobre rady: 11

wybierz
[opinieCount] => 0

 Kaifeng

warto zobaczyć: 6
transport z Kaifeng: 1
dobre rady: 10

wybierz
[opinieCount] => 0

 Hua Shan

warto zobaczyć: 8
transport z Hua Shan: 3
dobre rady: 18

wybierz
[opinieCount] => 0

 Shaolinsi

warto zobaczyć: 5
transport z Shaolinsi: 1
dobre rady: 10

wybierz
[opinieCount] => 0

 Szanghaj

warto zobaczyć: 18
transport z Szanghaj: 1
dobre rady: 37

wybierz
[opinieCount] => 0

Powiadomienia

Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu

Dołącz do nas!


 
 
  •  Pakistan
     kursy walut
     PKR
     PLN
     USD
     EUR
  •  Pakistan
     wiza i ambasada
    Pakistan
    ambasada w Polscetak
    wymagana wizatak
    30 dniowa wiza turystyczna - jednokrotna, 40 USD Uwaga: Wizy turystyczne obecnie wydawane są bardzo niechętnie lub wręcz nie są wydawane!
    Najmniejsza
    prowizja w Polsce!
    117 PLN - około 10 dni roboczych sprawdź szczegóły

Attari Road

czwartek, 11 lis 2004

Niesamowicie kolorowy autobus wtoczył się na przedmieścia Lahore. To były naprawdę przedmieścia. To była godzina druga w nocy. po czterech godzinach jazdy wraz ze Skarbkiem Rucińskim przywitaliśmy ciemne ulice tego ponoć najniebezpieczniejszego miasta Pakistanu. 

Mimo tak nieludzkiej pory uliczki były pełne lokalnych meneli, gdzieniegdzie paliły się ogniska, z lepianek sączyła się cicha muzyka.... 
Trochę błądząc szliśmy w milczeniu w kierunku centrum. Albo raczej na wschód, bo tak nam wskazywała nasza intuicja. 
Noc była duszna. Po godzinie marszu doszliśmy do jakiegoś parku.
Postanowiliśmy chwile odpocząć. Skarbek przycupnął na jednej ławce, ja na drugiej. Komary nie pozwalały zasnąć. Strażnicy bezsenności... 

Po jakiejś godzinie, pokąsani przez owady ruszyliśmy dalej. Trafiliśmy na kupca, otwierającego swój sklepik. Chleb tostowy, szklanka mleka i możemy iść. Do dworca zostało nam jakieś pół godziny. maszerowaliśmy środkiem drogi wzdłuż torów kolejowych. Powoli robiło się jasno. Pierwsi rikszarze budzili się ze snu i obmywali twarze w przydrożnych rowach. Gdzieś z oddali dało się słyszeć nawoływanie muezina. potem drugiego, potem trzeciego, aż w końcu zrobiła się z tego wspaniała harmonia dźwięków.
Z oddali dał się dojrzeć plac dworcowy z kolonialnym budynkiem samego dworca. Sam plac był swego rodzaju rondem, na środku którego urządzono cos w rodzaju parku, ogrodzonego półmetrowej wysokości płotkiem. Na trawie spali ludzie....
Również budynek dworcowy pełen był śpiących postaci. Napotkany policjant wyjaśnił, ze dzisiaj nie będzie pociągu do Indii, bo kursuje tylko dwa razy w tygodniu. Możemy jechać minibusem nr 12.
Dochodziło wpół do szóstej. Zaczęliśmy rozglądać się za minibusem. 

Jakiś starszy mężczyzna przy dworcu na maszynce gazowej przygotowywał naan. Chętni na śniadanie za pół rupii ustawiali się w kolejce.....
Znaleźliśmy minibus. Dziewięć miejsc siedzących. dziewiętnastu chętnych. Zmieściliśmy się jakoś i po prawie godzinnej jeździe po, jak by się wydawało bezdrożach, dotarliśmy do wioski Wagah. Krajobraz księżycowy. Dwa domy, tartak, śmieci, krowy, kozy, dzieci, mężczyźni, kobiety, Pakistan.....
Następny bus zabrał nas do granicy. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Kwadrans po szóstej. Granicę otwierali dopiero o dziewiątej, ale trzeba było wziąć poprawkę czasową i liczyć się z możliwością otwarcia o dziesiątej, albo z możliwością wzrostu napięcia między obydwoma krajami i zamknięciem granicy na amen....
Teren przejścia granicznego otoczony był kilkumetrowym betonowym murem. Zamknięta na trzy spusty brama i dwie lepianki po jednej i drugiej jej stronie. Dookoła były tylko leżące odłogiem pola. W jednej z lepianek mieściło się cos w rodzaju knajpki - herbata, kawa, słodycze, możliwość wymiany pieniędzy....
W drugiej był antykwariat dla turystów. Każdy z nich zatrzymywał się tutaj na chwile oddechu, każdy miał jakieś książki, przewodniki, mapy, które chciał sprzedać, zamienić...
Nagle jak z pod ziemi wyrósł właściciel knajpki. Zamówiliśmy dwie herbaty i milczeniu oddaliśmy się oczekiwaniu....
Mężczyzna chciał z nami zrobić interes. Wymiana pieniędzy. Miałem jeszcze kilkaset pakistańskich rupii i nie miałem pojęcia jak z ich wymianą będzie po drugiej stronie granicy. Zaryzykowałem i wymieniłem połowę. Dowiedziałem się jednak, że z Pakistanu nie wolno wywozić pakistańskich pieniędzy, a do Indii nie wolno wwozić indyjskich pieniędzy. Później okazało się, że również z Indii nie wolno wywozić indyjskich rupii, a do Pakistanu nie wolno wwozić pakistańskich.
Skarbek miał 2000 rupii indyjskich. Mieszkał z rodzina w Varanasi i wiózł te pieniądze na opłacenie mieszkania i rachunków. Miał je dobrze schowane i miał nadzieje, że mu się uda. 

Po godzinie oczekiwania przyjechało dwóch Anglików na motorach. Jechali do Bangladeszu. Przypomniałem sobie wtedy spotkanych w Islamabadzie chłopaków z Bangladeszu, którzy jechali rowerami do Europy.... Dwa dalekie światy, dwa odwieczne kierunki - wschód-zachód. Ciapati i ryba z frytkami.
Dochodziło wpół do dziesiątej. Na granicy coś drgnęło. Zajrzeliśmy przez bramę... Czwórka pakistańskich żołnierzy w paradnych mundurach wykonywała pokazową musztrę kilka metrów od linii granicznej, tak, aby wszyscy po indyjskiej stronie widzieli tą swoistą demonstrację siły. Swoista demonstracja siły? Pokazówka...
Nas również było czterech. Dwóch wspaniałych mężczyzn na wspaniałych motocyklach i dwie ofiary losu z małymi chlebakami, których zawartość to szczoteczka do zębów, paszport i mapa....
Podążyliśmy za rykiem angielskich motorów. Przed nami były Indie. Ale po przejściu przez bramę od razu musieliśmy skręcić w prawo. Immigration and Customs Office. 

Szary budynek. Na pierwszy rzut oka wydawał się opuszczony. W pierwszym z brzegu oknie bez szyb siedziało dwóch znudzonych ludzi. Nad wejściem na jednym gwoździu huśtała się tabliczka z wyblakłym napisem "Immigration". Weszliśmy do środka. Mężczyźni wskazali nam krzesła. Usiedliśmy. Odniosłem wrażenie, że jeden z nich umiał pisać, bo spisał nasze dane, drugi raczej umiał czytać, bo podstemplował wyjazd i podał paszporty "piszącemu", aby ten na stemplach wpisał długopisem datę. Ten od czytania zaproponował nam wymianę pieniędzy. Pomni ostrzeżeń poinformowaliśmy go grzecznie, że dziękujemy, albowiem nie posiadamy już pakistańskich pieniędzy, a w Indiach zamierzamy wymienić dolary. Nie przekonało go to, bo ponowił próbę, tym razem okraszając ja informacja o przeliczniku, jaki może zaproponować. Uparta bestia. Grzecznie się pożegnaliśmy i zabierając paszporty udaliśmy się w kierunku odzianego w biały szalvar kamiz niskiego, nieogolonego człowieka. Sprawiał wrażenie "wczorajszego". Jego oczy, zaszklone, zdawało by się od nadmiaru haszyszu, przekrwione od niewyspania; włosy nieczesane od kilku zapewne dni.....
Podszedł do nas i na przywitanie... rzucił nam się na szyje poklepując nas po plecach. jak stary dobry przyjaciel, którego od lat nie widzieliśmy. Tego akurat nigdy wcześniej nie widzieliśmy.
- Witam, jestem celnikiem - powiedział, budząc w nas nie tyle zaskoczenie, co nutkę nieufności - zapraszam do środka. Poczekajcie tutaj. 

Inny, podobny do niego z wyglądu, facet przeszukiwał przed budynkiem bagaże motocyklistów.
Weszliśmy do ogromnej sali, której jedynym wyposażeniem było kilkanaście prycz z zardzewiałymi sprężynami. Jedyne promienie światła padały przez dwa otwory pod sufitem. Po przeciwległej stronie pomieszczenia było cos w rodzaju toalety. Dziura w podłodze i wiaderko z wodą. Zagrzybione ściany. Stęchlizna. Czekamy, obserwując ganiające się po ścianach jaszczurki.
Przyszedł z kolegą. Kolega również po cywilu. Położyliśmy nasze chlebaczki na łóżku, myśląc, że ich zawartość zostanie wypakowana na łóżka i sprawdzona.... 

Myliliśmy się. I to baaardzo. Na łóżku usiadł ON, chlebaki delikatnie położył na podłodze i kazał wypakować ich zawartość. Moją stara indyjską chustę na szyję obracał w palcach, jakby chciał za jej pomocą wytrzeć pot pomiędzy palcami. Pudełko z filmami. Dziesięć rolek filmu. Zabiera jedną, wkłada do kieszeni i daje mi do zrozumienia, że kontrola dobiegła końca. Nie próbuję protestować przeciwko zabraniu mi tego filmu. Nie dlatego, że film był czysty, nie dlatego, że to normalne złodziejstwo, ale dlatego, ze byłem zahipnotyzowany całą sytuacją. Nie dlatego, żebym nie miał odwagi zaprotestować, ja po prostu nie miałem siły.... A gdybym zaprotestował, może w moim bagażu pojawiła by się nagle torebeczka z jakimś chemicznym specyfikiem, którego posiadanie jest w tym kraju karane śmiercią, albo przynajmniej długoletnim więzieniem....
Skarbek miał przy sobie nóż nepalski, co okazało się dla celnika świetnym pretekstem do dalszych poszukiwań suwenirów. Chłopak wydawał się być przerażony. Bał się, ze znajdą przy nim indyjską walutę. Nie ważne było w tym momencie, że Pakistanowi nic to tego, że on ma walutę taką, a nie inną. Skarbek po prostu się bał. Był blady, miałem wrażenie, ze się trzęsie.... 

Celnik odpuścił. Jednak nie byłby sobą, gdyby nie zaproponował nam zamiany pieniędzy. Jakichkolwiek na jakiekolwiek. Kurs wymiany rupii, jaki zaproponował, zdawał się przekraczać zdrowy rozsądek. Pokazałem mu kilka banknotów jednorupiowych dając mu tym samym do zrozumienia, ze nie ma o czym mówić, jednak wśród nich znalazł się banknot jednodolarowy. Celnik obejrzał go sobie, a następnie wsunął sobie do kieszonki.
Uciec stąd. Jak najszybciej uciec. Uciec tak, aby nie dać po sobie poznać, że uciekamy......
Na zewnątrz odetchnęlismy gorącym powietrzem. Przed budynkiem leżały rozebrane na części pierwsze motory Anglików. 

Skierowaliśmy się z powrotem w strone drogi. Zanim jednak na nią weszlismy, jeszcze jedeń Pakiś sprawdził nam stemple w paszportach i zaproponował wymiane pieniędzy.....
Parę niecenzuralnych słów po polsku, okraszonych naszymi rozbrajającymi uśmiechami, upewniło go, że jest sympatyczny i wszyscy go lubią....

Do linii granicznej pozostał tylko jeden posterunek.
Spisali nas z paszportów i zaproponowali wymianę pieniędzy....
Linia graniczna. Aby ją przekroczyć trzeba przejść przez zamykaną na noc bramę.
Po jednej jej stronie flaga Pakistanu, po drugiej flaga Indii.
Po jednej stronie reklama Coca-Coli, po drugiej stronie reklama Pepsi...
Przekroczyliśmy ją z nadzieją, że "lądujemy" w wolnym (na pewno bardziej wolnym od Pakistanu) kraju. Tradycje kolonialne wydają się być tu jakby trwalsze.....
Oj jak bardzo się myliłem. Ale o tym przekonałem się jakieś pięćdziesiąt metrów dalej.
Spojrzałem przed siebie. Do bramy, zamykającej obszar przejścia granicznego od strony indyjskiej, było jakieś pięćset metrów.
Przywitał nas indyjski żołnierz..... proponując wymianę pieniędzy. Kilka metrów dalej urzędował Sikh w niesamowitym turbanie koloru khaki.
Poprosił o paszporty, a kiedy je już dostał, długo się im przyglądał.
- Skąd jesteście? - zapytał patrząc na okładki...
- Polska - odpowiedziałem
- A ty - zwrócił się do Skarbka.....
Skarbek miał paszport PRL’owski, więc zamiast Rzeczpospolita Polska na okładce widniał napis Polska Rzeczpospolita Ludowa.
- On jest ze Wschodniej Polski - rzuciłem szybko ucinając w ten sposób dyskusję.
Sikh spisał co trzeba, a oddając nam paszporty zaproponował wymianę pieniędzy.
Po przejściu dwudziestu metrów zatrzymał nas inny urzędnik, którego praca polegała na siedzeniu na foteliku przed małym białym baraczkiem i spisywaniu przechodzących cudzoziemców.
- Macie cos do pisania? - zapytał na wstępie.
Przecząco pokręciliśmy głowami.
- To nie szkodzi - rzekł i jakby nigdy nic otworzył szufladę stojącego przed budynkiem biurka i wyjął jeden z tysiąca kolorowych długopisów.
Zaczął spisywać nasze dane. Obywatelstwo: Rzec (tu następuje nieokreślona kombinacja znaków łacińskiego alfabetu) Polska. Nazwisko Wieeeeeeeeeee.... Miejsce wydania paszportu: Wojewoda.
W paszporcie Skarbka powyżej orzełka widnieje napis "paszport", a poniżej "PRL". W tym przypadku w rubryce "obywatelstwo" nasz Hindus napisał paszport, natomiast w rubryce "nazwisko" napisał "Mr Niebieskie" (w starych paszportach obok zdjęcia jest wpisany kolor oczu). 

Po skończeniu spisywania od razu zakomunikowaliśmy, ze nie chcemy wymienić pieniędzy i udaliśmy się dalej, aby po przejściu kilku metrów zatrzymać się przy następnym posterunku, który postawiono tu zapewne po to, aby ktoś w nim / obok niego siedział i spisywał dane przechodzących tędy cudzoziemców.
Podaliśmy paszporty. Zarośnięty mężczyzna patrząc na okładki i usiłując poskładać widniejące na nich literki zapytał skąd pochodzimy. Skarbek powiedział, że z Polski, ja dodałem, że owszem, kolega z Polski, ale ja jestem z Jamajki. Do zeszytu wpisał "Jamaica". Wyglądało na to, ze teraz musimy zahaczyć o nieco większy od pozostałych budynek. "Health Inspection" Wypełnilismy deklaracje, w których wpisaliśmy, że w ciągu dwóch ostatnich miesięcy nie przebywaliśmy w żadnym państwie, zagrożonym epidemią żółtej febry i wreszcie ujrzeliśmy pierwszego od niepamiętnych czasów urzędnika w normalnym mundurze.
- Jak długo przebywali panowie w Pakistanie? 
- Kilka dni - odpowiedziałem za siebie, bo Skarbek na skutek problemów z paszportem swojego brata przebywał tam przez kilka tygodni, ale na szczęście urzędnik nie zadawał więcej pytań. Wstawił do paszporty nieczytelny stempelek i mogliśmy się udać do następnego okienka, tym razem z napisem "Immigration". Pomimo, że prawie dochodziła trzynasta, oficera jeszcze nie było w pracy.

Wszystko mieściło się w tym jednym budynku. Klimatyzacja sprawiała, że czuliśmy przyjemny chłodek.
Przyszedł. Teraz tylko musieliśmy zaczekać, aż zje lunch, napije się wody i ....
Wypełniliśmy karty wjazdowe i zwarci i gotowi stawiliśmy się przy okienku.
Pan spisał nasz dane, podbił paszporty i wypowiedział magiczna formułkę: "Welcome to India".
Teraz Kontrola celna. Świeżo w pamięci mieliśmy przygodę po pakistańskiej stronie przejścia i widać to było po wyrazach naszych twarzy. Chyba dlatego ubrana w sari w kolorach khaki pani celnik spojrzała na nas podejrzliwie.
- To cały pana bagaż? - zapytała wskazując na mój chlebaczek...
- Tak - odpowiedziałem posłusznie.
- Resztę panu zabrali pakistańscy celnicy?
Roześmiałem się. Wypełniłem do niczego niezobowiązującą deklarację i byłem wolny. Skarbek też nie miał większych problemów. Najciekawsze, ze nikt go nie pytał o rupie.
Wyszliśmy z budynku. Od "Bramy do Indii" dzieliło nas kilkanaście metrów. Ruszyliśmy z nadzieją, że to już koniec tej prawie czterogodzinnej przeprawy na odcinku pięciuset metrów. Aż tu nagle... pojawił się żołnierzyk, który poprosił nas do wnętrza swojej blaszanej wartowni. 

Retorycznie zapytał o długopis, spisał paszporty i poprosił o pokazanie wszystkich naszych pieniędzy. Wszystko miałem w pasku biodrowym. Wszystko, to znaczy dolary i nielegalne rupie.
Wszystko w jednej kieszonce. I uświadomiłem to sobie dopiero, kiedy wyciągałem dolary. Żołnierzyk obejrzał sobie dolary i zażyczył sobie zapoznanie się z budową i krojem mojego paska na pieniądze.
Ciekawe, co teraz - pomyślałem i zacząłem kombinować co zrobić. miałem 800 rupii. Kątem oka widziałem przerażenie na twarzy Skarbka. Drugi żołnierz, chcąc przekonać nas, co do wartości argumentów swojego kolegi, przeładował karabin, który miał w sobie więcej z XVII-wiecznego muszkietu, niż ze współcześnie używanej broni.
Żołnierzyk wyjął plik banknotów. odliczył 200 rupii i oddał mi resztę.
- Commission - wyjaśnił.
- Welcome to India - wystękał drugi.
W milczeniu przekroczyliśmy bramę. 

Byliśmy w Indiach.

słowa kluczowe: termin: 25 lipca 1998
trasa: Attari, przejście graniczne pomiędzy Pakistanem a Indiami

Latasz samolotami? Chcesz dowiedzieć się ile godzin spędziłeś łącznie w powietrzu? Jaki pokonałeś dystans i ile razy okrążyłeś równik? Do jakich krajów latałeś i jakimi samolotami...? Zobacz nową funkcjonalność transAzja.pl: Mapa Podróży
Narzędzie pozwala na zapisanie w jednym miejscu zrealizowanych podróży lotniczych, naniesienie ich tras na mapie oraz budowanie statystyk. Wypróbuj już teraz!






  • Opublikuj na:
Informuj mnie o nowych, ciekawych artykułach zapisz mnie!
Przeczytałeś tekst? Oceń go dla innych!
 0 / 5 (0)użyteczność tego tekstu, czyli czy był pomocny
 0 / 5 (0)styl napisania, czyli czy fajnie się czytało
Łączna liczba odsłon: 8918 od 11.11.2004

Komentarze

Liczba komentarzy: 2
Qjxeeg

anastrozole 1mg pill order anastrozole 1mg pills buy anastrozole

Uoznya

cialis sale tadalafil 10mg for sale male erection pills

Dodaj swój komentarz - bo każdy ma przecież coś do powiedzenia...

Nie jesteś zalogowany. Aby uprościć dodawanie komentarzy oraz aby zdobywać punkty - zaloguj się

Imię i nazwisko *
E-mail *
Treść komentarza *



Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone