lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Ułan Bator  
Jurty na stepieOkolice wąwozu Yolyn Am, Mongoliafoto: Krzysztof Stępieńźródło: transazja.pl
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
Booking.com

Najnowsze artykuły

Flames of... Baku

Top of the top - Iran!

Oman - to zdecydowanie więcej niż jedyne państwo na literę "O".

Nepal - My first time

e-Tourist Visa do Indii - wyjaśniamy szczegóły

Stambuł z zupełnie innej perspektywy

Cud w indyjskiej Agrze na miarę drugiego Taj Mahal

Do Mongolii bez wizy

Muktinath (Jomsom) Trekking - profil wysokości i statystyka

Bezpłatne wycieczki po Dosze dla pasażerów Qatar Airways

Do Indonezji bez wizy

Wiza do Indii wydawana już na lotnisku?

Poznaj Azję Centralną oglądając animowane filmy

Co wiesz o Azji Centralnej?

Bilet na indyjski pociąg tylko na 60 dni przed odjazdem?

Turkish Airlines poleci do Kathmandu!

In pictures: India votes in world's biggest election

‘Here we go again’: Women fearful in wake of Sydney attack

Top three stripped of medals in Beijing half marathon

Why a deluge of Chinese-made drugs is hard to curb

Can TikTok's owner afford to lose its killer app?

Chinese cities sinking under their own weight

Stabbed Australian bishop forgives alleged attacker

The West says China makes too much. Its workers disagree

Biden calls for tripling tariffs on Chinese metals

Watch: Volcano in Indonesia spews lava and smoke

US calls for calm after officials say Israeli missile hit Iran

What we know about Israel's overnight attack on Iran

Bowen: Crisis shows how badly Iran and Israel understand each other

Attack sends message to Iran but Israelis divided over response

Blasts heard in central Iranian province Isfahan

US again warns Israel against Rafah offensive

Flurry of attacks heightens Israel-Hezbollah fears

Iran morality police arrest dead protester's sister, family says

US and UK extend sanctions against Iran

Dubai airport delays persist after UAE storm

Miasta Azji

 Xi'an

warto zobaczyć: 10
transport z Xi'an: 2
dobre rady: 19

wybierz
[opinieCount] => 0

 New Delhi

warto zobaczyć: 23
transport z New Delhi: 2
dobre rady: 37

wybierz
[opinieCount] => 0

 Szanghaj

warto zobaczyć: 18
transport z Szanghaj: 1
dobre rady: 37

wybierz
[opinieCount] => 0

 Hua Shan

warto zobaczyć: 8
transport z Hua Shan: 3
dobre rady: 18

wybierz
[opinieCount] => 0

 Katmandu

warto zobaczyć: 14
transport z Katmandu: 3
dobre rady: 21

wybierz
[opinieCount] => 0

 Jerozolima

warto zobaczyć: 9
transport z Jerozolima: 3
dobre rady: 12

wybierz
[opinieCount] => 0

 Pokhara

warto zobaczyć: 9
transport z Pokhara: 1
dobre rady: 9

wybierz
[opinieCount] => 0

 Tajpej

warto zobaczyć: 22
transport z Tajpej: 11
dobre rady: 39

wybierz
[opinieCount] => 0

 Stambuł

warto zobaczyć: 38
transport z Stambuł: 2
dobre rady: 40

wybierz
[opinieCount] => 0

 Pekin

warto zobaczyć: 27
transport z Pekin: 5
dobre rady: 60

wybierz
[opinieCount] => 0

Powiadomienia

Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu

Dołącz do nas!


 
 
  •  Rosja
     kursy walut
     RUB
     PLN
     USD
     EUR
  •  Rosja
     wiza i ambasada
    Rosja
    ambasada w Polscetak
    wymagana wizatak
    wiza turystyczna do 30 dni - 35 euro, czas oczekiwania: 4 do 10 dni
    Najmniejsza
    prowizja w Polsce!
    77 PLN normalnie - 7 dni roboczych
    117 PLN ekspresowo - 3 dni robocze sprawdź szczegóły

Wyprawa dookoła świata - część: Rosja - Mongolia

środa, 20 paź 2004

Tydzień 1:

Poznań - Moskwa - Kolej transsyberyjska - Jezioro Bajkał 

Dzień 1: niedziela, 2 listopada 2003

No i jesteśmy na trasie. Po ciężkich przygotowaniach - i jeszcze cięższym pożegnaniu z rodziną na dworcu w Poznaniu - wyruszyliśmy koleją do Moskwy. W przedziale poznajemy Rosjanina Borysa, który całą noc chrapie niemiłosiernie. Stoppery kupione w ostatniej chwili okazują się niezastąpione. 

Dzień 2: poniedziałek, 3 listopada 2003

Na przejściu polsko-białoruskim pierwszy niespodziewany problem - wymagają wizy tranzytowej przez Białoruś. My jej niestety nie posiadamy, jednak, po krótkiej rozmowie i wyraźnych sugestiach pograniczników, 100 zielonych przyjaciół z USA załatwia sprawę. Troszkę ubożsi jedziemy dalej, a to przecież najważniejsze. Poniedziałek wieczór, dojeżdżamy do Moskwy. Tu pomaga nam nasz chrapiący kolega płacąc za metro i zawożąc nas na dworzec, z którego jutro mamy wyruszyć najdłuższą koleją świata. Jesteśmy na dworcu Leningradzkim, od nazwiska Lenina, którego głowa ciągle spogląda na podróżnych w głównej hali. Tu też spędzimy noc, pierwszą w życiu noc na dworcu.

Dzień 3: wtorek, 4 listopada 2003

Po pobudce doceniamy walory łóżka i czyściutkiej domowej pościeli. Rano odbieramy bilety na kolej transsyberyjską i wyruszamy na podbój Moskwy. Mamy tylko jeden dzień. Plac Czerwony widzimy z daleka, mówią, że dziś zamknięty. Wokół kręci się wielu tajniaków, nie pozwalają robić zdjęć ze statywu. Dziwne, ale prawdziwe. No cóż, Rosja. Kolejny punkt to największa moskiewska cerkiew. Robi wrażenie. Dalej standardowa włóczęga głównymi ulicami Moskwy i powrót na stację. Pociąg do Ułan Bator mamy o 21:57. Ten jest chiński. Mówią, że najczystszy z trzech kursujących na tej trasie. Przedziały czteroosobowe, łóżka piętrowe. Pod dolnym łóżkiem metalowa skrzynia na "skarby", czyli nasze plecaki, a na korytarzu ogólnie dostępny wrzątek. W każdym wagonie dwie ubikacje. "Gdzie prysznic?" pytamy wszystkich ze zdziwieniem. "W pierwszej klasie" odpowiadają. My niestety w drugiej. Na brak towarzystwa nie możemy narzekać. Za współlokatorów mamy Chińczyków, którzy jadą do Pekinu. Dobrze, pomogą w chińskim. Jeden z nich to nauczyciel, mówi po rosyjsku i angielsku, drugi tylko po chińsku, wiec trochę za wcześnie, by z nim pogawędzić. Tej samej nocy małym, polskim drinkiem celebrujemy Kolej Transsyberyjską. 

Dzień 4: środa, 5 listopada 2003

Poznajemy Igora i jego żonę Lenę. Są z Ukrainy i jadą do Chin uczyć angielskiego. Niezły pomysł na pracę. Przy życiu w pociągu trzymają nas chińskie zupki i kabanosy z Polski. W pociągu jest wagon restauracyjny, niestety ceny nie na naszą kieszeń. Na pierwszym postoju wychodzimy na zewnątrz. W sekundę obstępuje nas tłum starszych kobiet sprzedających suszone ryby, chleb, kiszone ogórki i piwo. Kupujemy chleb i ogórki. Wieczorem chodzimy po wagonach sprawdzając, czy jest więcej młodych ludzi podobnych do nas. Trafiamy do przedziału kierownika pociągu. Kolejny miły Chińczyk rozmawiający po angielsku. Opowiada o imprezach w pociągu w czasie wakacji patrząc na nas ze zdziwieniem, dlaczego jedziemy o tej porze roku. W korytarzu każdego wagonu jest książka wpisów, w której można złożyć swoje prośby i zażalenia do Narodowych Kolei Chińskich. Brakuje w niej polskich akcentów, ale postaramy się naprawić tę sytuację. 

Dzień 5: czwartek, 6 listopada 2003 
 
Poznajemy Dave’a, Amerykanina podróżującego z 16-letnim synem dookoła świata. Opowiada, że byli w Europie, teraz jadą do Chin i dalej do Japonii. Zostajemy zaproszeni na drinka, bo co tu robić, gdy pociąg gna przez pustkowia kolejny dzień. Późnym wieczorem bardzo "zmęczeni" wracamy do naszego polsko-chińskiego apartamentu.

Dzień 5: czwartek, 6 listopada 2003

Poznajemy Dave’a, Amerykanina podróżującego z 16-letnim synem dookoła świata. Opowiada, że byli w Europie, teraz jadą do Chin i dalej do Japonii. Zostajemy zaproszeni na drinka, bo co tu robić, gdy pociąg gna przez pustkowia kolejny dzień. Późnym wieczorem bardzo "zmęczeni" wracamy do naszego polsko-chińskiego apartamentu. 

Dzień 6: piątek, 7 listopada 2003

fot. foto: Piotr
Rano zatrzymujemy się na kolejnej stacji, kupujemy suszone ryby i chleb. Ryby smakują wyśmienicie, palce lizać. Chiński nauczyciel sukcesywnie uczy nas języka, każdego ranka witamy obsługę pociągu: Ni hao! (Dzień dobry!). Z każdym kilometrem na wschód krajobraz zmienia się zadziwiająco. Pojawia się śnieg za oknem, zamarznięte rzeki - prawdziwa Syberia. Piękna i przerażająca. W przedziale obok podróżuje rosyjska rodzina z synem. Jadą do Mongolii pracować przy obróbce kamienia. Gdy dowiadują się, że my też tam zmierzamy, zapraszają nas do siebie na prowincję. Kto wie, może skorzystamy? Na stacji w Moskwie inaugurowaliśmy naszą Małą Światową Ligę Szachową, która polega na rozgrywaniu szachów w różnych miejscach na świecie. Teraz nasz pociąg to wyśmienite miejsce do rozgrywek. Na razie prowadzi Paweł. Kolejna poznana osoba to młody Austriak, Jansen. Jedzie do Irkucka uczyć się rosyjskiego przez miesiąc, później do Chin na tydzień, może dwa. Podróżuje od 17 roku życia i zachwycony jest Wschodem, szczególnie Rosją. Strefy czasowe dają się mocno we znaki, tym bardziej, że na całej długości kolei obowiązuje czas moskiewski. Dokucza to do tego stopnia, że zaciera się granica między zmierzchem a świtem. Zdarzyło się nam, że przez chwilę nie byliśmy pewni, czy jest czwarta nad ranem, czy po południu.

 Dzień 7: sobota, 8 listopada 2003

Trasa kolei wiedzie nad jeziorem Bajkał. Czuwamy całą noc, by przypadkiem nie przespać tego widoku. Po pierwszym spojrzeniu na jezioro położone wśród górskich szczytów już wiemy, że warto było czekać. Magiczne miejsce. Na niektórych odcinkach pociąg niemal brodzi w wodzie. Ponad trzy godziny niesamowitych widoków. Pociąg zatrzymuje się w miasteczku nad jeziorem. Po krótkich targach kupujemy kolejną porcję suszonych ryb, które żyją tylko w Bajkale. Wracając do łóżek spotykamy Igora, naszego ukraińskiego kumpla. Zaprasza na swoje 24 urodziny. Jest szósta rano, niezła pora na początek imprezy, ale cóż, w transsyberianie wszystko jest możliwe. Igor stawia ukraiński trunek o smaku miodowym z papryką w środku, smakuje niczego sobie. Do tego ukraińska suszona kiełbasa, słonina i kapusta. Z naszej strony polski trunek z trawą w środku i suszone ryby. Impreza udaje się świetnie. Po południu przekraczamy granicę rosyjsko-mongolską, bez większych problemów. Na przejściu mongolskim nasz znajomy z Rosji zostaje oszukany przez cinkciarza na 10 dolarów, co przestrzega nas przed wymienianiem pieniędzy na ulicach.

Tydzień 2

Ułan Bator - Zuunmod - Ułan Bator - Samod - Pustynia Gobi

Dzień 8: niedziela, 9 listopada 2003

Żegnamy się z towarzyszami ponad stugodzinnej podróży. Ukraińcy zapraszają, by odwiedzić ich w Chinach, a nasz chiński nauczyciel pisze zaproszenie, które pomoże w załatwieniu wizy do Chin. Dajemy mu pocztówkę z Mogilna z naszymi adresami. Jest bardzo zadowolony i obiecuje, że napisze. O 7:30 wysiadamy w Ułan Bator. Wcześniej przez okno widzieliśmy ogromne pustkowia i gdzieniegdzie porozstawiane jurty, tradycyjne mongolskie chaty. Na stacji oblegają nas gospodarze prywatnych guest houses. Cena wywoławcza 4 dolary. Jeden z nich pyta, skąd jesteśmy. Dla Polaków ma specjalną cenę, 3 dolary. Poleca go Holender wsiadający właśnie do pociągu, którym przyjechaliśmy. Miły Mongol płaci za taksówkę wiozącą nas na kwaterę. Na imię ma Sergei. 

Podjeżdżamy pod blok, tam jest mieszkanie, w nim pokój dla gości. Jest balkon z widokiem na główną ulicę miasta i otaczające góry. Niezła lokalizacja, jak za 3 dolary. Kładziemy plecaki na podłodze i padamy ze zmęczenia. Wstajemy koło piątej po południu. Różnica czasu między Polską a Mongolią to 7 godzin. Na zewnątrz zmierzch. Idziemy rozeznać się w okolicy. Ułan Bator nie wygląda na stolicę, przynajmniej nie na taką, do jakich przywykliśmy. Po powrocie rozmawiamy z gospodarzem, Piotr rozgrywa z nim partię szachów. Sergei kiedyś studiował w Polsce. Pokazuje nam książkę gości i wpisy wielu Polaków chwalących jego kwaterę. Pierwsza noc, poprzedzona całym dniem spania, nie idzie nam najlepiej. Ciężko zasnąć, zmiana czasu ciągle daje popalić.

Dzień 9: poniedziałek, 10 listopada 2003

Poranek zaczynamy śniadankiem. Kupiony wczorajszego wieczora ser, który wydawał się długo upragnionym białym serem, okazuje się nim nie być. Smakuje jak biały, ale skwaśniały i z cukrem, a do tego jest cierpki. Jesteśmy pewni, że starczy na długo. Odwiedzamy chińską ambasadę. Papiery zostają przyjęte, wiza ma być na piątek. Wtedy przyjdzie nam opuścić stolicę stepów i Czyngis-chana i udać się na południe. 

Dzień 10: wtorek, 11 listopada 2003

fot. foto: Piotr
Nasz miły gospodarz Sergei obiecał pokazać, jak wygląda tradycyjna jurta. Kupujemy cztery piwa i jedziemy w trójkę taksówką na przedmieścia Ułan Bator. Ciężko uwierzyć, że w XXI wieku istnieją jeszcze takie osiedla i to w stolicy państwa! Wodę nosi się do domu w beczkach, a na dziurawych ulicach nie trudno o kury, owce czy krowy! Pośród tego wszystkiego leży zagrodzona drewnianym płotem działka, do której zmierzamy. Tuż przy murowanym domu stoi szara jurta. Stary, uśmiechnięty Mongoł wita i zaprasza do środka. Wchodzimy i co widzimy? Telewizor, radio, lodówkę, zlew, łóżko, kanapę, piec i przede wszystkim czyste, zadbane, niesamowicie ciepłe mieszkanie jednopokojowe. Odtąd nie dziwi nas, dlaczego tak wielu Mongołów wciąż żyje w jurtach. To idealne miejsce na imprezę, w środku zmieściłoby się kilkanaście osób i wszyscy mogliby tam spać! Niestety nie tym razem... Od 74-letniego gospodarza dowiadujemy się wiele - przy naszym piwku oraz chlebie z masłem i cukrem, którym nas poczęstował, taka tradycja. Mówi o budowie jurt i koczowniczym życiu Mongołów. Do domu wracamy napotkanym samochodem, bo tu każdy kierowca chętnie podwozi za niewielką opłatą. Wieczorem toast z okazji Święta Niepodległości, niestety daleko od ojczyzny.

Dzień 11: środa, 12 listopada 2003 

Rano piękna pogoda. Z okna naszego balkonu widać rozciągające się na południe od miasta góry i znów ponosi nas wyobraźnia. "Może zobaczymy, co jest po drugiej stronie?" pada propozycja z błyskawiczną odpowiedzią. "Pakuj się!" Za górami lezy wioseczka Zuunmod. Dotarcie tam busem zajmuje nieco ponad godzinę. Początkowo, bez specjalnego planu, chcemy wyjść na pobliskie wzgórze. Spotykamy małżeństwo z USA uczące tu angielskiego. Polecają nam trasę, więc bez przewodnika i mapy, a tylko z własną intuicją pieszo opuszczamy wioskę i wychodzimy na mongolskie bezdroża. Na jednym ze szczytów tuż nad głową Piotra przelatuje orzeł ze skrzydłami rozpiętymi na półtora metra, jakby sprawdzał, kogo tu przywiało, jakby strzegł rozpostartych dookoła pięknych gór. Dalej na niewielkiej przełęczy napotykamy dwumetrowy kopiec z kamieni, z wbitym pośrodku kijem obwieszonym kawałkami błękitnego materiału. Po nim kilka kolejnych, podobnych i tajemniczych. W końcu sprawa się wyjaśnia. Na najwyższym wzgórzu podobny kopiec zdobi zdjęcie Dalaj Lamy i obrazek Buddy. To jeden z buddyjskich obrządków. Słońce chyli się ku zachodowi, a my wracamy do Zuunmod złapać ostatniego busa do Ułan Bator. Trochę dzisiaj zmarzliśmy, a wręcz wytargało nas strasznie, mimo że mieliśmy na sobie prawie wszystkie ubrania zabrane z Polski. Jednak warto było wybrać się na prowincję. 

Dzień 12: czwartek, 13 listopada 2003 
 
fot. foto: Piotr
Pogłębiamy wiedzę o buddyzmie. Pięć minut drogi pieszo z naszej kwatery wystarcza, aby napotkać położony w mieście kompleks świątyń, a w nich buddyjskich mnichów w tradycyjnych strojach - niekoniecznie butach, kilku miało buty z górskiego sklepu. W niewielkiej sali mnisi siedzą przy długich ławkach, rozmawiają z ludźmi, odprawiają jakieś nieznane nam rytuały - nad torebką, przyniesioną przez jedną kobietę, na przykład. Palą kadzidełka, wręczają miseczki z jakimś płynem, który po chwili zostaje wyniesiony i wylany na ziemię poza świątynią. Idziemy dalej do wysokiego budynku, zobaczyć najwyższy pomnik stojącego Buddy, nie tylko w Ułan Bator, ale w całej Azji centralno-wschodniej. Złote, 26.5-metrowe bóstwo robi wrażenie. Na placu przed budynkiem licznie przybywający wierni kręcą metalowymi bębnami. Zamiast czytać modlitwę można ją "wymówić", kręcąc bębnem z napisanymi fragmentami tekstu. I uznać ją za zmówioną. W drodze powrotnej znajdujemy restaurację "Warszawa". Nie mają polskiego piwa, więc nie zabawiamy tam długo. Trzeba przyznać, że wciągnęlibyśmy sobie taki polski browarek z wielką przyjemnością. Jak się nie ma, co się lubi... Wieczorem odwiedzamy kafejkę internetową. "O! Jesteście z Polski?" pyta młoda Mongołka, która skończyła uniwersytet w Lublinie i tam też mieszka na stałe. Widać, nie tylko Polacy jeżdżą do Mongolii.

Dzień 13: piątek, 14 listopada 2003

Nadszedł dzień prawdy - dostaniemy dziś wizę do Chin i ruszymy na południe, czy przyjdzie nam spędzić kolejnych kilka dni w mieście? Dostajemy! Gratulacje dla Ambasady Chin w Mongolii za szybkie i bezbolesne, czyli darmowe załatwienie sprawy, choć normalnie kosztuje to 30 dolarów. Może mają promocję? Pakujemy się do pociągu, który ma nas zabrać do serca pustyni Gobi. Nie mamy wątpliwości, że jesteśmy jedynymi białymi w całym pociągu. Za oknem przepiękne górzyste pustkowia Mongolii. Jedzie z nami buddyjski mnich ze swoim "giermkiem", który towarzyszy mu w podróży. Służba pociągu podała darmową herbatkę - nie dałoby się tak w PKP? - a my robimy z niej herbatkę zakopiańską, dodając mongolskich wysokich procentów. Nie wiedzieć czemu, tylko mnich się nie dziwi. Siedząca obok pani częstuje nas polskimi ogórkami, bez problemu do nabycia w Ułan Bator, razem z dżemami, kompotami itd. Mnich się nie oszczędza. Próbuje udowodnić, że jest lepszy niż polscy chłopcy. No i pada pokonany po godzinie. Jego giermek ma wiele roboty tego wieczora, a my spokojnie kładziemy się spać na półkach bagażowych, jak zwykle w mongolskich pociągach. 

Dzień 14: sobota, 15 listopada 2003

Do Sajnszand docieramy w środku nocy, tuż po 2:00! Dworzec zamknięty. Kobieta odpowiedzialna za noclegownię dla kolejarzy oferuje swoje biuro. Bierzemy, ale rano zaczynamy żałować. Zaczynają schodzić się ludzie, a my śpimy obok, na łóżku i kanapie. Śpimy? Próbujemy spać, ale po trzech godzinach znoszenia tłumów w naszym "apartamencie" zrywamy się na podbój pustyni Gobi. Sajnszand to niewielka mieścina pośrodku niczego. Wszystko na piachu, w piachu i piach wszędzie. Do tego silny, zimny wiatr, a nam ciężko to miejsce skojarzyć z typową upalną pustynią. Wychodzimy na pobliskie wzgórze, wzbudzając ogólne zainteresowanie wśród tubylców. Na szczycie stoi rosyjski czołg, wycelowany na południe - czy to znak? Wokół niewiele poza budynkami i wszechobecnym piaskiem. Schodzimy na druga stronę wzgórza, wprost do osiedla jurt. Bieda z przedmieść stolicy była niczym w porównaniu z tutejszą. Ale Mongołowie to pogodni ludzie. Po raz kolejny otwierają się nam oczy na to, jak niewiele człowiek może potrzebować, aby przeżyć i cieszyć się życiem. Korzystamy jeszcze z możliwości krótkiej drzemki i wsiadamy do następnego pociągu na południe, tym razem już do granicy z Chinami.

słowa kluczowe: termin: 02.11.2003 - 15.11.2003
trasa: Moskwa, Kolej transsyberyjska, Jezioro Bajkał, Ułan Bator, Zuunmod, Ułan Bator, Samod, Pustynia Gobi

Latasz samolotami? Chcesz dowiedzieć się ile godzin spędziłeś łącznie w powietrzu? Jaki pokonałeś dystans i ile razy okrążyłeś równik? Do jakich krajów latałeś i jakimi samolotami...? Zobacz nową funkcjonalność transAzja.pl: Mapa Podróży
Narzędzie pozwala na zapisanie w jednym miejscu zrealizowanych podróży lotniczych, naniesienie ich tras na mapie oraz budowanie statystyk. Wypróbuj już teraz!






  • Opublikuj na:
Informuj mnie o nowych, ciekawych artykułach zapisz mnie!
Przeczytałeś tekst? Oceń go dla innych!
 0 / 5 (0)użyteczność tego tekstu, czyli czy był pomocny
 0 / 5 (0)styl napisania, czyli czy fajnie się czytało
Łączna liczba odsłon: 14759 od 20.10.2004

Komentarze

Liczba komentarzy: 2
Aruskx

tadalafil liquid tadalafil 5mg generic ed remedies

Ffqlka

tablet for allergy on skin alternatives to allergy medication best off counter seasonal allergy

Dodaj swój komentarz - bo każdy ma przecież coś do powiedzenia...

Nie jesteś zalogowany. Aby uprościć dodawanie komentarzy oraz aby zdobywać punkty - zaloguj się

Imię i nazwisko *
E-mail *
Treść komentarza *



Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone