Dengfeng

Trzeba podjechać autobusem nr 2, który jeździ wzdłuż Zhongyue Dajie do ostatniego przystanku, a tam przesiąść się do wynajętej motorikszy lub minibusa. Sama pagoda znajduje się dość wysoko na wzgórzu. Prowadzi do niej asfaltowa droga, jednak spacer tam może być dość monotonny i czasochłonny. Lepszym chyba rozwiązaniem jest skorzystanie z busa. Cenę jednak należy bardzo szczegółowo ustalić z góry, najlepiej na papierze.

Nie wiemy czy taki proceder jest normą czy tylko nam się to przytrafiło, ale należy być przygotowanym na opisaną niżej ewentualność.

Na końcowym przystanku autobusu nr2 czekają na turystów dość liczne busiki. Z kierowcą jednego z nich ustaliliśmy cenę za przejazd do Akademii Songyang, Pagody Songyue i powrót na przystanek autobusu nr2 na 20Y. Posługiwaliśmy się folderem, chińskimi nazwami i mapką. Okazało się, że Akademia znajduje się zaraz obok przystanku autobusowego i spokojnie można tam dotrzeć było pieszo (jednak to była nasza niewiedza a nie problem kierowcy). Przed dojazdem do Pagody, kierowca powiedział, że ma dla nas propozycję. Wytłumaczył (po Chińsku) że bilet wstępu do Pagody Songyue kosztuje 50Y od osoby (co jest raczej niemożliwe) dodając, że może nam te same bilety sprzedać po 40Y. Po dotarciu na miejsce nie było kasy biletowej ani żadnych informacji na temat biletów wstępu. Siedziały za to przed wejściem panie które ewidentnie znały dobrze kierowcę. Mieliśmy wrażenie że jesteśmy wrabiani w zawyżoną cenę wstępu. Co więcej, pagodę doskonale było widać sprzed wejścia i wcale nie czuliśmy potrzeby przestępowania przez bramę. Porobiwszy zdjęcia ruszyliśmy do busa z zamiarem powrotu do miasta. Tu się jednak okazało, że zawiedziony obrotem spraw kierowca nie ma zamiaru nas tam zawieść za wcześniej ustaloną cenę. Żądał dodatkowych 30 (później 20Y) argumentując na różne sposoby (po Chińsku). Jakoś mocno się nim nie przejmowaliśmy i bawiąc się w "dobrego i złego glinę" oraz wykorzystując cały zasób znanych nam chińskich słów czekaliśmy w środku pojazdu na zmianę jego zdania. Ostatecznie obfotografowanie tablic rejestracyjnych pojazdu, identyfikatora kierowcy oraz naleganie na wezwanie policji skłoniło go do poddania się.

Sądząc po reakcji pań przed wejściem do pagody, mamy wrażenie, że nie był to pojedynczy przypadek. Należy uważać.